Pamiętam czasy kiedy księgowość prowadzona była w „amerykance” - takiej wielkiej książce w której ręcznie zapisywało tudzież dokładniej księgowało się operacje gospodarcze, pamiętam czasy kiedy z wysyłką deklaracji stało się 25 każdego miesiąca w długiej kolejce na poczcie na wrocławskim rynku, pamiętam urząd celny na Karmelkowej i to wrażenie, że urząd celny to takie Państwo w Państwie 🙂

Pamiętam .. i chcę zapomnieć. Bo oblicze księgowości dziś jest naprawdę dużo przyjemniejsze. Dziś tylko trzeba być specem od technologicznych usprawnień, a to od zawsze było moim celem wśród celów – jak to pracę zrobić, ale mocno się nie narobić;)
I można by pomyśleć, że to już sielanka … lecz nie - bo największym wrogiem księgowego jest zmiana, nieustająca zmiana przepisów, taka zmiana która sprawia, że po jakimś czasie przestajesz już wierzyć że dogonisz króliczka któremu na imię „teraz już wszystko wiem” ;)))